Internet jest pełen poprawnych tekstów, których nikt nie kończy. Wina nie leży w czytelniku – leży w tym, że wiele treści jest pisanych "pod algorytm", a nie pod człowieka. A człowiek ma trzy potrzeby: szybko zrozumieć, o co chodzi, poczuć, że to dla niego, i nie zmarnować czasu. Zacznij od konkretu, nie od wstępu na pół ekranu Pierwsze 2–3 zdania powinny odpowiedzieć na pytania: o czym jest ten tekst? dla kogo? po co mam go czytać? Bez wodolejstwa typu: "Od zarania dziejów ludzie zastanawiali się...". Im szybciej trafisz w punkt, tym większa szansa, że ktoś pociągnie dalej. Język, który oddycha Krótkie zdania. Przerwy. Śródtytuły. Listy. Mózg online nie lubi ścian tekstu. To nie szkoła. To środowisko, w którym masz kilka sekund, zanim ktoś kliknie w coś innego. Hook w środku tekstu Większość autorów skupia się na początku i końcu. Środek się rozmywa. A to tam najczęściej czytelnik odpada. Dlatego: dodaj w połowie mocny przykład, zadaj zaskakujące pytanie, wstaw jedno krótkie, mocne zdanie, które zatrzymuje. To jak taki mentalny przycisk: jeśli czujesz, że Twój tekst zaczyna się rozwlekać – kliknij tu w swojej głowie i zadaj sobie pytanie: "Czy teraz mówię coś, co naprawdę wnosi wartość, czy tylko przedłużam?" Historie wygrywają z suchymi faktami Nawet poradnikowy tekst można osadzić w mikro-historii: Zamiast: "Trzeba planować publikacje z wyprzedzeniem." Napisz: "Wyobraź sobie piątek, 22:30. Wiesz, że w sobotę rano powinien pójść post na bloga. Otwierasz edytor – pusto. I właśnie tego stanu chcemy uniknąć." Czytelnik widzi siebie w historii. Zostaje. Pisz dla jednej osoby Nie dla "odbiorców", "internautów" czy "społeczności". Dla jednej konkretnej osoby, którą masz w głowie. Wtedy ton staje się naturalny, bardziej ludzki. I paradoksalnie – trafia do większej liczby ludzi.